sobota, 14 kwietnia 2012

Takie natchnienie chwilowe

Wiersz mojego autorstwa
"Świat"
Kiedy stanę przed obliczem
Twoim światłym Panie Boże,
zerknę poprzez chmur obłoki
na pagórki, lasy, morze
będę patrzył na przyćmione
nienawiścią ludzkie twarze,
twarze smutne, przygnębione
niepokojem krajobrazu.


Gdzie nie zerknąć, widać wszędzie
panoszące się tam zło
tam/tu(nie wiem jak) znajdują swoje miejsce
śmierć, występek wszystko to
co szykuje nam dyktator
co podpowie wrogi wiatr,
co wyszepce zły orator,
co przyniesie inny kat.


Gdzieś na krańcu świata widzę
zapłakane oczy matki
musi patrzeć jak na froncie
giną jej pociechy, dziatki
pytam Boga poruszony
co się dzieje tam na ziemi ?
Odpowiada przygnębiony
RODZAJ LUDZKI SIĘ NIE ZMIENI

Myślę, że spodoba się Wam mój wiersz, jak myślicie czy nadaje się do czegoś kolwiek ?

Święta, święta i po świętach ...

Tak, ten najpiękniejszy okres w roku każdego chrześcijanina minął, ale co z niego pozostało ... ?!?
... Właśnie co pozostało w moim sercu. Tak naprawdę ... to ciężko powiedzieć. Myślę jednak, że to co miało pozostac to pozostało, wszystko zostawia w nas jakiś ślad i nic nie przechodzi wobec nas obojętnie, każda rzecz polecona Bogu nie pozostaje bez wysłuchania .
Można powiedzieć, że dla mnie na 99% te święta były ostatnimi, które obchodziłem w sposób "świecki". Co wyniosłem przede wszystkim z tego przepięknego okresu ? A no wiele, po pierwsze umocniłem swoją wiarę i swoje powołanie. Rozmyślania przy "Grobie Pańskim" i w tzw. ciemnicy dużo mi dały. Zrozumiałem parę rzeczy, po pierwsze, że miłość Chrystusa  do nas była tak wielka , że pozwoliła na tak osobiste obcowanie z nim, jakim jest Komunia Święta, przyjmowanie jego ciała . Uzmysłowiłem sobie, że jest bezpośrednim dowodem na to, że Bóg nigdy nas ludzi nie opuści i  nigdy nie przestanie się o ns troszczyć . Kolejną rzeczą jaką zrozumiałem, a może rzeczą która do mnie dotarła, to to że powołanie kapłańskie to największy dar, wcześniej traktowałem to raczej jako brzemie , a nie dar.
Wiem, że może pisze banały, ale te minione święta wielkanocne, właśnie nauczyły mnie tego co najważniejsze w przesłaniu Chrystusa według mnie, chodzi mi o przykazanie miłości :
 
Będziesz miłował Pana Boga twego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy

Tajemnica triduum pashcalnego

To co dla nas najważniejsze czyli okazanie przez Jezusa najwyższej miłości wobec ludzi ...
Wczoraj, dzisiaj, jutro te dni są dla każdego katolika najważniejsze w całym roku liturgicznym, bo to w nich bjawia się Boska miłość do człowieka, do tego który ciągle rani Boga, do tego który ciągle wymyśla nowe powody aby nie spotykać się z Bogiem, tego który próbuje "wypchnąć" religię ze swojego życia.
Smutne to jest, że ludzie coraz berdziej wycofują się z kościoła. TO w pewnym stopniu spowodowane jest laicyzacją życia publicznego, pokazywaniam , że możesz robić co chcesz , że nie obowiązują cię żadne normy, że wszystko co robisz jest dobre. Te trzy Dni jednak przypominają o czymś innym o tym , że był taki ktoś kto poświęcił życie dla wszystkich ludzi. To jest piękne . Nasza religia katolicka jest w tym względzie wyjątkowa, nie ma takiej drugiej na świecie, w której bóg pokochał ludzi tak piękna miłością
Przeczytałem ostanio właśnie encyklikę Ojca Świętego o miłości chciałbym Wam ją polecić, bo jest naprawdę bardzo pięknym świadectwem więzi łączączej chcrześcijanina z jego kościołem i z jego Bogiem. Ojciec święty Benedyklt XVI w swojej encyklice Deus Caritas Est pisze, że właśnie ta miłość boska do człowieka jest podstawą chrześcijaństwa, tą podstawą jest też miłość odwrotna człowieka do Boga. Człowiek nie może bez tej miłości trwać, ta miłość pozwala mu na ukierunkowanie się i przeżycie życia w jakiś sensowny soposób. Miłość ta "agape" jest miłością idealną, jest miłością ściśle związaną z uczuciami, jest ściśle związana z naszym życiem. Benedykt XVI porusza też temat miłości Caritas, która podczas Świąt Wielkiej Nocy powinna rozkwitać. Miłość ta jest to miłaść "charytatywana". Ojciec Święty tłumaczy, że w relacji z Bogiem, bardzo ważna jest też relacja z innymi ludźmi . Rozglądnijmy się więc wokół siebie, zobaczmy czy wokół nas nie ma ludzi którzy nie mają za co zorganizować tych świąt, zobaczmy czy nie ma wokół ludzi potrzebujących, a jeśli takich zauwazmy to pomóżmy im.
Zróbmy to w imę nmaszego Pana wsłuchując się w jego słowa :) : "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili."
Życzę Sam z całego serca dobrych Świąt Wielkiej Nocy, niech zmartwychawstały Chrystus przepełni Wasze serca miłością , niech w Waszym życiu zmieni się coś na lepsze i niech łaska i błogosławiństwo naszego Pana będzie zawsze  z Wami.

Kolejny dzień, i kolejny i jeszcze jeden ...

Wielki tydzień, maura - to chyba nie idzie w parze
Czas nieubłaganie przemija, nadchodzi czas wzmożonego wysiłku umysłowego, czas w którym nie będzie łatwo wyrwać się i "coś probić" , jak lubię sobie mawiać. Wszystko w szkole zmierza ku jednemu ... maturze. Wiem, wiem jest to bardzo ważny egzamin, ale bez przesady, przecież tak jak w tym momencie mamy wielki tydzień, NAJWAŻNIEJSZY TYDZIEŃ W ROKU DLA KATOLIKA, trzeba się zatrzymać, skupić, zastanowić, odpowiedzieć sobie na kilka pytań. W tym tygodniu Jezus Chrystus umarł na krzyżu i odkupił świat, czy nie powinno stać się to dla Nas najważniejsze ?

Nie wiem, ale myślę że bogactwo liturgii triduum paschalnego potrafi przemówić do każdego, i do każdego w inny sposób.
Pamiętajmy, że ten okres jest bezpośrednią pamiątką po śmierci Chrystusa ! Przecież On oddał dla nas to co miał najdroższe i to co każdy człowiek najbardziej ceni - WŁASNE ŻYCIE ! Niech ta refleksja będzie moim mottem tego tygodnia :
„Aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16)
Wszystkim życzę z całego serca aby, zachwycili się choć przez chwilę ofiarą naszego Pana i docenili to co On dla nas zrobił.

co by było gdyby ... ??

Takie mnie pytanie gniotą w serce ostatnio i po dzisiejszej ewangelii ...
Kiedy Jezus przyszedł na świat nie miał łatwo, były to czasy bardzo burzliwe a miejsce , w którym przybył nie należało do najspokojniejszych. Rzym ciągle chciał powiększać swoje wpływy, ale nie było łatwo. Żydzi nie chceieli oddać swojego państwa... I właśnie tam pojawia się Syn Boży, czy nie widać w tym pewnej sprzeczności ? Czy Chrystus nie mógł przyjść na świat w samym sercu Imperium Romanum i z tamtąd rozpowszechnić wiarę w Jednego Boga na cały ówczesny RZymski świat. No właśnie tu rodzą się pytania natury, w którą raczej nie jesteśmy w stanie poznać. Moim skromnym zdaniem ten momenti ten czas kiedy Zbawiciel zstąpił na ziemie był idealny. Pomyślcie, że  ludzie wtedy byli w pewnym sensie zagubieni, bo nie wierze, że Żydzi "pełną gębą" byliby w stanie ot tak zmienić wiarę i pójść za Chrystusem. Był to naród zniewolony, potrzebujący nowej drogi. Jezus dokonywał rzeczy wspaniałych , rzeczy które wymykały się spod postrzegania zmysłowego , który przekraczały granice ludzkich możliwości, choćby te uzdrowienia, a największym było zmartwychwstanie :) . Nie wiem czy w dzisiejszych czasach było by tak różowo, dzisiaj owszem ludzie też są okropnie zagubieni, ale też postrzegają inaczej wszystko, cały świat. Nie wystarczyły by już "duchowe fajerwerki", moim zdaniem bardzo szybko nasz ukochany odkupiciel stał by się jednym z badań pseudonaukowców ... <br>
Kończąc, wszystko jest w rękach Boga, on dobrze wiedział kiedy posłać Jezusa na ten świat, on najlepiej wiedzieł kiedy jego wpływ będzie największy i kiedy zjedna sobie ludzi, którzy jego dzieło poprowadzą w następne stulecia i tysiąclecia. <br>
Dla mnie te cuda, które czynił Jezus w czasie swojego pobytu na ziemi są jednak ponadczasowe i niepojętne, ale znam wielu ludzi, którzy nie potrafią tak o tym myśleć. Cuda XXI wieku, coraz częściej tłumaczą możliwościami organizmu do samoregeneracji, ale te machanizmy na początku dziejów ktoś musiał wymyślić, kotś musiał panować nad ewolucją i kotś musiał zaplanować choć w mikroskopijnym stopniu jej przebiego. Jak myślicie czy w dzisiejszych casach mądrość,cuda i nauka Chrystusa byłyby dla niego łatwiejsze do przekazania ?

Powołanie ... tajemnica ... poruszenie ...

Bardzo często ostatnio rozmyślam o powołaniu ... wiem , że bycie kapłanem to ciężka służba Bogu i bliźnim, ale w takim stylu życia mnie coś pociąga , coś porusza moje serce ...
Wiem , wiem ten temat jest oklepywany setki razy w internecie, tysiące razy w różnorakich rozmowach a miliony na katachezach, ale dla mnie nie jest to takie oczywiste bo po częściu dotyka to samego mnie. Nie byłem nigdy osobą, która mogła myśleć, że zostanie powołana ... a jednak coraz częściej myślę, że Bóg przygotował dla mnie właśnie taką drogę, drogę, która nie jest łatwa i nie jest też , że tak powiem mi "na rękę" ( może to zbyt drastyczne i zbyt negatywnie zabarwione sformułaowanie, ale tak jest) . Nie wiem czy zdecyduję się pójść za głosem Chrystusa, ale jeśli dokonał bym takiego wyboru to z pewnością wielu rzeczy będzię mi okropnie żal. Najbardziej to rozluźnienia więzi z moimi przyjaciólmi, z którym naprawdę bardzo mocno jestem związany. Człowiek który przez tyle lat jak ja gromadzi zasoby emocjonalne i lokuje je w kilku biliskich mu osobach, nie może pogodzić się z faktem, że będzie musiał ich w pewnym sensie "olać", a może raczej pozostawić ... Nie wiem jak to będzie, nie wiem kiedy to nastapi, ale głos Chrystusa "pójdź za Mną", "paś owce moje", "nie lękaj się" uspokaja mnie i pozwala osiągnąć jakąś równowagę wewnętrzną. Człowiek niestety jest istotą społeczną i nie może żyć tylko sam dla siebie, musi nawiązywać więzi i kontakty. <br>
Wiem zaraz poweicie mi, że skoro mam takie wątpliwości to po co wogóle o tym rozmyślam o powołaniu, ale tak jak już wspomniałem wcześniej nie daje mi to żyć !! Nie potrafie się od tego uwolnić. Chociaż posiadam wielu znajmoych to mogę śmiało powiedzieć, że samotność w ostatnim czasie mi odpowiada. Uwielbiam wyciszyć się na modlitwie i spędzać czas na czuwaniu z Chrystusem sam na sam, ale czy to wystarczy !? To się jeszcze okaże... <br>
Myślę, że na dziś to tyle, ale o moim powołaniu będę pisał jescze nie raz, a to dlatego, że takich ogromnych emocji nie można w sobie skrywać i tłumić, trzeba o tym z kimś porazmawiać, a jeśli się nie ma odwagi to przynajmniej przelać to papier albo tak jak ja na e-papier enlightened
Na dobry początek ...

Na tym blogu postaram się dzielić w Wami moimi refleksjami na temat wiary, na temat rzeczy, które mnie trapią i na wszystkie inne tematy, które przyjdą mi na myśl i będę chciał się z wami nimi podzielić.

Na tym blogu postaram się dzielić w Wami moimi refleksjami na temat wiary, na temat rzeczy, które mnie trapią i na wszystkie inne tematy, które przyjdą mi na myśl i będę chciał się z wami nimi podzielić.
Z góry przepraszam Was za styl pisania, ale niestety jestem ścisłym umysłem, a język polski to nie moja domena. (jednak ten blog ma też po części służyć nauce wyrażania swoich poglądów i ubierania ich w "słowo pisane").
Myślę, że dziś lub jutro wieczorem pojawi się pierwszy wpis niosący za sobą jakąś treść.

Na razie to tyle ...